Wióry to niewielki zalew nie daleko Ostrowca Świętokrzyskiego. Nic tam szczególnego, ale ma tu znaczenie jako najdalej wysunięty punkt na pętli tworzącej trasę wypadu. Czyli taki tam prowizoryczny cel. Nie bacząc na zimną i deszczową aurę późnego października zakładam wszelakie podpinki, membrany i ruszam w drogę.
Pierwszy etap poza szosowy jest w mglistych lasach za Warką. Trakty ubite, miło i szybko leci się między drzewami, a z pod kół lecą w górę tumany liści.
Zwykle w tym rejonie drogi polne są mocno piaszczyste, ale teraz są solidnie namoczone, jedzie się znacznie łatwiej. Trafił się raz odcinek z nasączonym, grząskim żwirem. Mimo mocno otwartej przepustnicy motocykl szedł bardzo powoli, jakby sprzęgło się ślizgało. Mitas E-07 dał radę, nie zakopałem się 🙂
Po drodze w lesie „Sowie góry” trafiłem na bunkier, jest to jeden z wielu. Ponoć były to bunkry szkoleniowe wermachtu. Temat ciekawy ale na inny wypad, teraz trzeba gnać dalej.
Szybka GS-fota na moście przez Radomkę niedaleko Gorynia.
Gorąca kawa po przeskoku przez Puszczę Kozienicką. W puszczy zjechałem z duktu mocno w bok, aby przepuścić jadący z naprzeciwka wielki leśny ciągnik z drewnem. Wymieniliśmy z leśnikiem pozdrowienia ręką. Można grzecznie i w zgodzie? Skoro ciągnik przyrody nie uszkodził, to tym bardziej ja na małym motorku…
Fajna droga za Jedlnią, fajna ale śliska raz o mało nie wypadłem w orankę. Było by ponuro, nie tylko z klimatu 😉
Zajeżdżam od tyłu na mały zamek w Iłży, mały ale klimatyczny i zupełnie opuszczony, nie ma kasy biletowej i tłumu turystów. Tak lubię 🙂
Ujęcie z dziedzińca.
Na wieżę wchodzi się bardzo wąskim tunelem, przy moich gabarytach był problem z przeciśnięciem się 😉
Z wieży rozciąga się wspaniały widok na panoramę Iłży.
Tuż za zamkiem jest upamiętnienie pola bitwy pod Iłżą z 1939r. II wojna światowa na tle zamku rycerskiego, niesamowita sceneria…
Dalej jest jazda płytkimi wąwozikami w pagórkach, przypadkiem znajduję taką klimatyczną drewnianą figurkę. Św. Nepomucena czy jakoś tak…
Dalszy etap to długi przelot szutrem przez lasy z „Piotrowym polem” po środku. Nie wiem dokładnie co to jest to Piotrowe pole, ale odbyła się na nim duża bitwa partyzancka. Teraz są tam pomniki i ścieżka edukacyjna.
Na drodze do Wiórów jest jeszcze objazd Zalewu Brodzkiego. Całkiem fajnego, są ławeczki miejsca na ognisko, można odpocząć.
W tym momencie GS jest już elegancko oblepiony błockiem. Zabłociły się czujniki abs-u, licznika i asc, nic nie działa, nie szkodzi, w terenie te systemy i tak są psu na budę. Najważniejsze że motocykl jedzie dalej, trochę przeszkadza mi wskazówka prędkościomierza cały czas leżąca sflaczała na zerze.
Zdobywam wreszcie tamę na „Wiórach”. Jednak ile by nie bagatelizował tego zalewiku, to jednak jest to najatrakcyjniejszy widokowo temat tego wypadu.
Warto zjechać drogą w dół na lewo od Kotarszyna, są tam fajne dzikie miejscówki do biwakowania, wędkowania czy kto jak tam lubi.
Mój relaks przerywa czarna chmura która znienacka siekła gradem,
ale ten widok…
130 km do domu a ciemnica tuż tuż. Na szczęście już jakiś ciężkich bezdroży nie będzie.
Tym niemniej droga powrotna nie przebiegła spokojnie. Naszły miejscami gęste mgły,
do tego młodzież śmigająca w sobotni wieczór miedzy wioskami i dyskotekami. Trzeba było wzmocnić uwagę.